Temat: Krywań 2494 m npm
W drugi dzień naszego pobytu w Tatrach po Słowackiej stronie, postanowiliśmy się zmierzyć z legendą Słowaków górującym nad Liptowem potężnym masywem Krywania Wystartowaliśmy wcześnie rano jak dla nas bo już około godziny 8.00, mimo że wieczór na campingu w Raczkowej Dolinie nieco się nam przeciągnął No ale nie o tym miało być jak w nocy było...
Start jak większość przyszłych zdobywców zaplanowaliśmy z parkingu w Trzech Żródełkach, czekało nas mozolne zdobywanie wysokości, ale za to z pięknymi widokami na pasmo Tatr Zachodnich oraz Tatr Niżnych.
Pogoda cały czas sprzyjała, choć raz za czas jakieś chmurki nas niepokoiły...ale według naszego znawcy chmur Piotra nic to nie miało zmienić w najbliższym czasie / jak się później okazało najbliższy czas to pojęcie względne /
Po około 2,5 godzinie szłapania non stop do góry niezliczoną ilością zakosów dotarliśmy do miejsca gdzie zaczęło się robić ciekawie i nerwowo co dla niektórych
Kolejne blisko 2 godziny to przedzieranie się i lekkie wspinanie pośród rumowisk i płyt skalnych w kierunku szczyty, który skrywały czarne chmury i niezbyt nas napawały optymizmem
ale w końcu się udało, chmury nagle zniknęły i mieliśmy to szczęście w tym czasie pojawić się na szczycie i podziwiać piękny spektakl pod tytułem Tatry w chmurach burzowych
Po kilkunastu minutach pobytu na szczycie, wypiciu z tej okazji kubka wiśniówki zaczęliśmy odwrót, poganiani grzmotami i powracającymi chmurkami
Koniec końców deszcz nas i tak dopadł, na nasze szczęście już w granicy lasu, co nie zmienia faktu że nigdy chyba mi tak jeszcze nie dolało Mokrzy, zmęczeni , ale spełnieni po kolejnych 4 godzinach meldujemy się w komplecie na parkingu, tam dokonujemy ten tego lekkich ekscesów i wracamy do domciu po udanych dwóch dniach tatrzańskich
tutaj trochę więcej fotek
https://picasaweb.google.com/1123121797 … directlink