Łagodne przejścia między wierzchołkami i niskie stoki BM jak najbardziej uważam za teren predestynowany, w szczególności dla narciarstwa biegowego. Nie wyobrażam sobie biegać na nartach po stromych i wysokich górach. Nie potrafię jeździć na nartach i gdybym chciał się nauczyć, mając do wyboru Beskid Mały albo Alpy, nie zastanawiałbym się ani chwili. Dla dzieci, młodzieży i nowicjuszy (stanowiących większość amatorów zimowego szaleństwa) uważam Beskid Mały jako teren predestynowany.
Właśnie tu leży problem, że nie ma niezalesionego, idealnego na takie inwestycje pasma Karpat, gdzie by przyroda nie ucierpiała. Ekolodzy nie chcą nic poświęcić, więc sytuacja jest patowa. Autorem raportu jest Pracownia na Rzecz Wszystkich Istot. Piszą coś, w co sami nie wierzą, ale co Unia Europejska jednak narzuca, więc napisać trzeba.
Nie mam wątpliwości, że funkcjonować powinny jedynie inwestycje powstałe zgodnie z prawem, to oczywista oczywistość.
Nie jestem takim wielbicielem pieniędzy jak się tu o mnie pisze, nie znam też motywów inwestora. Czy koniecznie zależy mu na pieniądzach? Zdaje się, biednym człowiekiem nie jest, skoro porywa się na takie przedsięwzięcia. Być może jest rdzennym mieszkańcem tych okolic i ma wizję, jak wyrwać okolicę z bezrobocia? Miejsca pracy to nie tylko przy wyciągach, bo za nimi idzie cała infrastruktura: sklepy, hotele i restauracje. Nie znacie mnie Państwo, a jednak macie przed oczami wizję człowieka zaślepionego żądzą zysku. Takie myślenie uważam za niesprawiedliwe i nieuzasadnione.
Też mam duże wątpliwości co do sensu inwestycji, o której tu piszemy. Proszę mnie więc nie pakować do odpowiedniej szufladki w Państwa zero-jedynkowej wizji świata, gdzie po jednej stronie stoją oddani miłośnicy przyrody i porządku publicznego, a po drugiej - chciwcy i ludzie bez serca.
Nie wiem czy Państwo wiecie, kto opiniował od strony naukowej cały projekt jako niezagrażający środowisku? Czytałem w jednym z artykułów - panel czołowych krakowskich naukowców z dziedzin ochrony środowiska i zagospodarowania przestrzennego. Koordynatora znam nawet osobiście, to wysokiej rangi pracownik naukowy Uniwersytetu Jagiellońskiego. W sądzie ciężko będzie komukolwiek podważyć opinie tych ludzi; może zapaść wyrok pozytywny dla inwestora. Zanim to nastąpi, jest czas usiąść z inwestorem przy jednym stole i porozmawiać jak człowiek z człowiekiem. Być może inwestor byłby skłonny utworzyć tylko jeden wyciąg w porozumieniu ze społeczeństwem i poczekać kilka lat, wyciągnąć wnioski, zastanowić się, co dalej, czy to ma sens, czy się opłaca i jak bardzo szkodzi. Szkoda, że nikt nie spróbuje.